Seven Project. Meble kuchenne, szafy wnękowe, garderoby - Szczecin
Seven Project. Meble kuchenne, szafy wnękowe, garderoby
Już na początku zapowiadało się problemowo, ale że firma była z polecenia to mąż zdecydował, że ryzykujemy - zależało nam na czasie i profesjonalizmie. Na początku projektowania szafki tłumaczyliśmy do czego ma służyć - zabudowana zamrażarka na dole, obok szafka z koszykami (o których na wstępie dowiedziałam się, że się "nie da" zrobić - po dwóch minutach i wycenie mebla, jakoś problemu z koszami nie było), wszystko scalone w jedną całość, na górze półki o odpowiednich wymiarach. Zależało nam na zachowaniu wymiaru, ponieważ chcieliśmy wstawić w wolne przestrzenie kilka gotowych szafeczek/pojemników do przechowywania ze znanego szwedzkiego sklepu z meblami, co też powiedzieliśmy przy pierwszej rozmowie, która była jednocześnie datą podpisania umowy.
Najwyraźniej klienta, który nie robi całej zabudowy tylko jeden mebel traktuje się mniej profesjonalnie. Na wstępie mówiliśmy że chcemy aby mebel był w częściach, montować miał go mąż. Na początku nie było z tym problemu. Problemy rozwijały się stopniowo: pan nie mógł zrozumieć że do naszego samochodu nie zmieszczą się sugerowane przez niego (lub też przez pracowników na warsztacie) fragmenty, to udało się jednak przedyskutować. Po odbiorze okazało się, że 2 półki mają wyszczerbione brzegi; dziury na śruby są kolokwialnie mówiąc mało estetyczne. Wtedy pierwszy raz mąż poczuł się jakby chciał kogoś oszukać, ponieważ pan nie chciał mu uwierzyć - przyjechał zobaczyć defekty i przyjąć reklamację też dość niechętnie tłumacząc przy tym, że dziury można zasłonić zaślepkami (co akurat się udało, dlatego też ocena nie jest najniższą z możliwych). Półki "no to faktycznie źle wyglądają, ale to przez to, że oni nie dają mebli do złożenia tylko montują" - nie wiem do tej pory jaki związek ma jedno z drugim. Rozumiem, że jakby mi państwo montowali mebel sami, to zostawili by tak półki i liczyli na to, że nie zauważę?
Nie jesteśmy z mężem stolarzami, itp., dlatego też oddaliśmy sprawę w ręce specjalisty (tak nam się przynajmniej wydawało). Po złożeniu mebla okazało się, że front od strony zamrażarki nie ma zawiasów - "bo państwo nie mówili", ale przekazaliśmy jaki to model sprzętu, wystarczyło przejrzeć dokładnie wszystkie dokumenty jej dotyczące. Jak zlecam tapetowanie, to nie sugeruję panu tapetującemu jakiego kleju ma użyć, bo jestem przekonana, że użyje takiego jaki jest w danym przypadku stosowny - zgodny z tym co jest napisane na ulotce od tapety, itd.
Punktem kulminacyjnym były jednak wymiar półek na górze. Były o 1 mm za małe, wydaje się to być małym problemem, ale niestety płyta to nie guma i elastyczna nie jest. O szafeczkach i dodatkach, o których myśleliśmy mogliśmy zapomnieć.
Rozwiązań dla nas mieli państwo kilka:
1. Mamy złą miarkę
2. Mamy dwie złe miarki
3. "Ja na tych zdjęciach niewyraźnie widzę."
4. My zrobiliśmy nowe, ale muszą państwo przywieść stare (ten frsgment jeszcze zrozumiały, ale dalej już trochę niemiłe), bo musimy znaleźć winnego, sprawdzić czy na pewno państwo macie rację.
Po tych wszystkich przebojach mąż przywiózł górę szafki, oraz drzwi do wywiercenia otworów na zawiasy. Przy czym okazało się co następuje:
1. "Państwo nie mówili, że chcą coś montować w wolnych przestrzeniach, mogliśmy zrobić je wtedy większe, bo przecież należy wziąć pod uwagę błąd rzędu 2 mm". Po pierwsze mówiliśmy - za każdym razem. Po drugie, to państwo nie mówili o tym, że należy sie liczyć z jakimiś nieścisłościami w wymiarach. Po trzecie ponoć nie jesteście państwo firmą "robiącą meble" ale też projektującą. My natomiast od państwa ani jednej sugestie nie usłyszeliśmy.
2. Okazało się, że w półkach tym razem nie ma w ogóle dziur na śruby...
3.Cokół został zrobiony o mniejsze wymiary niż cały obrys szafki co nie zostało z nami uzgodnione. Firma wyszła z założenia, że tak się robi. Na nasze pytanie czemu cokół jest mniejszy, odpowiedź brzmiała, że tak ma być.
4. Blat został również zaprojektowany bez naszych konsultacji. Wystawał nad szafkami o długość którą założył sobie pan projektant.
I to chyba przelałoby czarę goryczy z naszej strony. Ale mąż usłyszał, że pani, która tego dnia była w firmie "ma go dość" - męża naturalnie - i że zwróci pieniądze, bo woli to niźli oddanie/poprawienie góry mebla. Ale zwróci je dopiero dnia następnego i to nie o 9.00 - jak mąż sugerował, ale o 10, bo dopiero wtedy ktoś pracuje.
Moja ocena nie jest zatem najgorszą z możliwych, ponieważ ostatecznie rezygnując z dalszej współpracy sami się państwo przyznali do tego, że nie są w stanie wykonać zlecenia, którego się podjęli.
Może czas na zmianę branży jeśli irytuje państwa, że klient wymaga tego na co się z państwem umówił? Może po prostu się państwo wypalili, bo sądząc po pozostałych recenzjach i po tym, że jak już wspomniałam polecono nam państwa, jestem w stanie uwierzyć, że kiedyś byliście państwo dobrzy.
O tym, że nie chciałam blatu, tylko zwykłą płytę nad zamrażarką oraz o tym, że półki na środku miały być ruchome nie przytwierdzane na stałe tylko wspomnę...
Życzę klientów cichych i pokornych, którzy nie liczą się ze swoimi pieniędzmi. Ja niestety do nich nie należę.