Białobrzeska. Lecznica dla zwierząt - Warszawa
Białobrzeska. Lecznica dla zwierząt
Nowotwór złośliwy. Czy jest gorsza diagnoza, jaką może usłyszeć pacjent?
I nie jest istotne, czy słyszy to człowiek diagnozujący siebie samego, czy też opiekun zwierzęcia. Rak to co najmniej w 50% wyrok śmierci.
Borsuk – kot lat 9. Dla innych tylko „kot”, dla nas najukochańszy zwierzak pod słońcem. W czerwcu 2020 badania kontrolne wykazały zmiany w jamie brzusznej, pod USG ocenione jako chłoniak blastyczny o wysokim stopniu złośliwości.
Błyskawiczna operacja usunięcia 6 cm guza i wybór lekarza onkologa. Dr Jagielski - czyż mogliśmy trafić lepiej ? Teoretycznie – nie mogliśmy.
Okazało się szybko, że leczenie onkologiczne to schematy. A lekarz, z powodu którego wybraliśmy klinikę, nie zajmuje się kotem. Zajmują się pracownicy kliniki i oni podejmują część decyzji.
Leczenie naszego Borsuka było przerywane. Ustawione wg schematów nie chciało się ich trzymać. Problem stanowiła fizyczna nieobecność lekarza prowadzącego (dr Jagielskiego), problem stanowiło nie słuchanie naszych uwag przez lekarzy zajmujących się Borsukiem. A uwagi były ważne – kot ma objawy „kociego kataru” , które nie są „kocim katarem”, kot zmienił sposób miauczenia (zawsze miauczał jak małe kocię, od pewnego momentu charczał i rzęził zamiast miauczeć). Uwagi bagatelizowano… Kicha i leje mu się z nosa i oczu ? Koci katar. Nie reaguje na leki ? Widocznie tak ma, ale to nie problem (?) Charczy zamiast miauczeć ? Pewnie ma podrażnione gardło. Wymiotuje non-stop i ma ciągłą biegunkę ? Pewnie ma zapalenie trzustki. Żadna z tych lekko rzucanych diagnoz nie miała potwierdzenia w badaniach. Kot zaczął się zachowywać niespokojnie podczas badania ? Damy mu lek, który go „stonizuje”. Nie poinformowano nas, co to za lek. Problem stał się wtedy, gdy po podaniu leku kot przestał chodzić. Co to za lek ? Bunondol. Opiaty, lek narkotyczny. Kolejna diagnoza – „ojej, kot jest naćpany”. Co robimy ? Podajemy kroplówki z soli fizjologicznej… No bo trzeba narkotyk wypłukać… Badanie manualne jamy brzusznej – coś jest wyczuwalne. Robimy USG, ale aparat przykładany jest wyłącznie w miejscu wyczuwalnej zmiany. Ani centymetr dalej… Płacimy za biopsję – wynik badania to martwica tkanki tłuszczowej. Cieszymy się, bo to nie przerzut. Wybacz Borsuk, ale nie mieliśmy wiedzy. Nie jesteśmy pracownikami „kliniki onkologicznej” z „wieloletnią praktyką”.
Piątego dnia jedziemy szybko do naszych weterynarzy internistów, kot wyraźnie czuje się bardzo źle. Jest sobota, 15 sierpnia. Piszemy sms do lekarza, który z ramienia dr Jagielskiego opiekował się Borsukiem. Otrzymujemy sms zwrotny : „sugeruję jechać do lecznicy całodobowej, może oni coś poradzą”. ?
Kot się dusi. RTG pokazuje stan Borsuka – niezidentyfikowana masa w jamie brzusznej i rozsiane guzy… Kot nie może oddychać, podłączamy go do tlenu. Kontakt do dr Jagielskiego utrudniony. Po godzinie dr Jagielski oddzwania, rozmawia z naszym weterynarzem-internistą. Rozmowa się kończy i staje na niczym. Kot pozostaje pod tlenem, internista bezradny. Po godzinie kot wpada w agonię, którą zakończa śmiertelny zastrzyk. Wysyłamy sms do dr Jagielskiego – kot nie żyje. Nie otrzymujemy odpowiedzi. Następnego dnia „lekarz zajmująca się Borsukiem” wysyła sms o treści _ „dzień dobry, jak się czuje kotek ?”. Nasza odpowiedź brzmi : „Dziękujemy. Nie żyje”. Zwrotki już nie ma.
Nasuwają się pytania…
– dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na opisane przez nas objawy ?
– dlaczego bez naszej wiedzy podano opiaty, które zaciemniły obraz przerzutów do OUN i jamy nosowo-gardłowej ?
– dlaczego osoba wykonująca badanie USG (żona dr Jagielskiego), w klinice 3 dni przed śmiercią naszego kota nie zauważyła ogromnej masy w jamie brzusznej i kilku guzów, skupiając się na nieistotnym guzku i wykonaniu jego bezsensownej biopsji ?
Czego zabrakło w tym „leczeniu’ ? Może tzw. „uważności”.
Borsuk nie żyje.
Specjalizacja onkologiczna to najbardziej bezkarna specjalizacja w dziedzinie medycyny. Bo nikt nie analizuje z jakiego powodu pacjent zmarł, czy zmarł przedwcześnie. Bo zawsze można wymachiwać argumentem, że „zmarł na śmiertelną chorobę” czyli mógł umrzeć.